29 sie 2012

Cyk...i koniec!

No i cóż, trzeba to powiedzieć, nie bez smutku w głosie - wakacje biegną ku końcowi. 
Tak, tak, dopiero co rzuciliśmy w kąt plecaki i plany lekcji poszły sobie w odstawkę, a tu cyk... i koniec. 

Nie żeby to jakaś "tragiedia"  była, nie. Trzeba będzie tylko na nowo przywyknąć do obowiązków. W naszym przypadku przechodzimy z podstawówki do gimnazjum. 
My przechodzimy mentalnie, a nasza małolata i mentalnie i fizycznie i jak tylko się da. Czeka ją wiele nowego, ale przecież nie jest panikarą jakąś, wszystko ogarnie i poradzi sobie. Na pewno...
Nowe trampki stoją już w przedpokoju, zeszyty i książki zakupione i nic tylko czekać na trzeciego (w tym roku) września.

Zanim jednak usłyszymy dzwonek w szkołach, możemy przyjemnie spędzić czas i wspomóc dzieciaki chorujące na nowotwory. Dla nich rok szkolny to zupełnie trzeciorzędna sprawa. Niektóre z nich nie rozpoczną roku szkolnego w ławce, tylko w szpitalnym łóżku. 
Tu liczy się czas w wyścigu z chorobą. Dlatego jeśli możecie i chcecie, wspomóżcie Fundację. 

01.09. o godz. 16.00 rozpocznie się spacer z pl. Gwiaździstego do Rynku w towarzystwie Strażników Miejskich na koniach i Orkiestry Sił Powietrznych oraz wszystkich, którzy chcą wspomóc Fundację budującą Klinikę dla Dzieci Chorych na Raka we Wrocławiu. 
Na Rynku odbędzie się odsłonięcie wielkiej skarbony. Będą występy zespołów dziecięcych i fajna zabawa.
To chyba dobry sposób, żeby pokazać dzieciom, że można i trzeba pomagać innym.


Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłej zabawy!

21 sie 2012

Kolorowa sukienka, rower i wianek lniany...

Z racji tego, że niektórzy Czytelnicy pytają o rzeczoną sukienkę na krzesło do pokoju Natki, prezentuję niniejszym w szybkim tempie ową sukienkę
Uszyłam ją z wesołego materiału z Ikei, na podstawie opisu zamieszczonego TUTAJ . Materiał wydaje się być trwały i łatwy w utrzymaniu. Szyło mi się z niego bardzo dobrze, a efekt jest taki :)




Natala zadowolona, na ścianie powiesiła sobie ulubione plakaty i całość wygląda przyzwoicie:)




Oprócz sukienki powyższej popełniłam poduszkę dla małżonka, coby mógł spokojnie sobie na rower chodzić. 
Tak, tak od teraz "Idę na rower" może być w naszym domu rozumiane bardzo różnie. 
Mogę powiedzieć "Kochanie idź na rower, zdrzemnij się troszkę" i będzie to jak najbardziej uprawnione. 
Albo "Jak ci się dziś spało na rowerze, kochanie?"
Chi, chi, będzie wesoło :) 
Zresztą zobaczcie same.


Królik zaplątał się przypadkiem, może chciał iść na rower po prostu :)


Biorąc pod uwagę niedawne święto Matki Boskiej Zielnej i mnie udzielił się jego klimat. 
Wianek sobie zrobiłam, a co? 
Różano - malinowy, letni, naturalny, z lnu i koronek. Ładnie prezentuje się na ścianie w towarzystwie serducha. 









No i to tyle moich wytworów na dziś. 
Wszystkim życzę przyjemnego chłodu bez burz i nawałnic.





18 sie 2012

Królik i rocznicowe przemyślenia...

Tak się jakoś składa, że co jakiś czas wracam do tych moich królików kochanych. Już sobie obiecuję, że nie, tylko nie króliki, wszystko tylko nie one. A potem mija trochę czasu i dzieje się tak, że popełniam kolejnego. Może to głębokie uczucie, ciągle żywe, a może po prostu króliki są słodkie i kochane i mnożą się jak to króliki ;) Nie wnikam. Tak czy siak - powstał kolejny, raczej ogrodowy. 
Będzie strzegł roślin na parapecie, albo może przysiądzie na chwilę w pokoju lub łazience? To zależy od nastroju, królika oczywiście.





Za nami kolejny piękny dzień. Spędziliśmy go na kocu, wśród zieleni czytając, grając w badmintona i piłkę, pałaszując kanapki z szynką i ogórkiem:)

Rozmawialiśmy o naszych sprawach, czas płynął leniwie tak, jak lubię, bez pośpiechu, bez stresu i bez "...muszę jeszcze to, czy tamto..." 
Mieliśmy sporo tematów, w piątek minęło nam szesnaście lat razem. Było o czym rozmawiać i co wspominać :) Szesnaście lat, a jakby wiek minął. Kiedy opowiadam Natali o naszym ślubie, pewne rzeczy są dla niej zupełnie niezrozumiałe, z innej epoki.  Są sprawy, z których śmiejemy się do dziś wspominając nasze wesele i poprawiny - a jakże! Patrzę na nas na zdjęciach ze ślubu i widzę przepaść między nami, a teraźniejszymi nowożeńcami. Jakoś tak przaśnie wyglądaliśmy. Skromnie, ale elegancko  brzmi lepiej:)
 Jedno jest pewne mamy szczęście, że znaleźliśmy się w tłumie i pochodząc z dwu odległych o 900 km. miast zostaliśmy razem na dobre i złe. Od szesnastu lat śmiejemy się razem i smucimy, jeździmy na rowerach i nartach, chodzimy na spacery, pieczemy domki z piernika i ciasteczka, w soboty pijemy razem kawkę przy stole w kuchni, a w niedziele zjadamy jajecznicę na śniadanie. Czasem jest pięknie, a czasem tylko normalnie.
Robimy razem tyle rzeczy, a jak dużo robimy osobno, każde w swoim świecie. 
No i mamy naszą Natalę, wprawdzie od trzynastu lat dopiero, ale za to jak bardzo z nami!  
Bilans tych szesnastu lat jest wielce dodatni w kwestii wspólnego bycia. 
Jesteśmy zdrowi, niczego nam nie brakuje, mamy siebie i humory nam dopisują :) Sielanka normalnie! 



A może nie sielanka, tylko 
patrzymy na życie 
z tej jasnej strony?

12 sie 2012

Uszyłam miłość :)

W naszym domu od pewnego czasu pełno było folii malarskiej, pędzli, mieszadełek do farby. Zapach farby do ścian roznosił się po wszystkich kątach (bardzo to lubię). To pokój Natali przeżywał lifting. Czas był najwyższy na odświeżenie ścian i zmianę już trochę dziecinnego wystroju na bardziej pasujący do okoliczności (czytaj: "nie jestem już dzieckiem, mamo"). 

Cóż czas jest nieubłagany, należy spojrzeć prawdzie w oczy, nie jestem już mamą małej dziewczynki wierzącej we wróżki.
 Jestem dumną mamą fajnej Nastolaty, pełnej radości, zainteresowanej światem i wpatrzonej w Beatlesów, Audrey i Marylin. Interesującej się muzyką, filmem, przyrodą i buntującej się przeciw ścianom w kolorze landrynek:) 

Postanowiliśmy dać Natali wolną rękę w doborze koloru ścian, z wyłączeniem głębokiej czerni (tego nie znieślibyśmy na pewno). Wybór padł na szary. Odetchnęłam z ulgą - mądre dziecko. Szary był bezpieczny, bezpretensjonalny i wyglądał zachęcająco. Dziecię stwierdziło, że kolorowe dodatki ożywią ładnie pokój.
Tym sposobem Natala ma szary pokój. 
Wczoraj popełniłam własnoręcznie jeden ze wspomnianych, kolorowych dodatków. Uszyłam napis, treścią pasujący do naszej pociechy, a kolorem do ścian. Namęczyłam się troszkę, wszak to mój pierwszy szyty napis w życiu (na pewno nie ostatni). Jestem jednak zadowolona z efektu moich wczorajszych prac. Zobaczcie sami. Ładnie ożywia pokój i jest słodki, ale nie przesłodki:) No i pasuje do mojej Nastolaty - już nie dziewczynki, ale jeszcze nie kobiety.





Dziecię zadowolone i całe szczęśliwe, chyba jej się podoba. Teraz przede mną kolorowa sukienka na krzesło i poszewka na poduszkę, równie kolorowa. 
Powiem Wam w sekrecie - bycie mamą Nastolaty jest bardzo miłe, a jakie rozwijające :)

Pozdrawiam i miłego tygodnia życzę!

3 sie 2012

Czas na ryby

Od dwóch dni jestem nieobecna, nie ma mnie dla nikogo. 
Kontakt słowny z małżonkiem został ograniczony do niezbędnego minimum tzn. "yhy" i "tia", natomiast Nastolata wyjechała do babci i ma się świetnie. 
Wobec powyższego oraz wobec faktu toczących się igrzysk olimpijskich (ło matko jaka słabizna) poczęłam oddawać się tzw. "pracom ręcznym". Prace ręczne są wciągające i taki jest właśnie powód mojej mentalnej i fizycznej nieobecności. 
A co robię? 
A no ryby sobie robię (prawie cytując klasyka). Postanowiłam zrobić trochę ryb bajecznych i kolorowych. Dwa dni przy maszynie, no i ta dam - są!




Że kolorowe, że kiczowate? Ależ skąd, to ryby z mórz tropikalnych. Nie byle co.  Muszą być kolorowe i kojarzyć się z wakacjami. Każda inna i z każdej strony inna. Jest ich 10 i zawisną w pewnym zaprzyjaźnionym przedszkolu. Mam nadzieję, że przedszkolaki lubią kolorowe rybki, czy nie...? 
Pozdrawiam serdecznie.