26 maj 2013

Dla mam koronki i róże mam :)

Dziś będzie piękny dzień! Wiem to, jestem przekonana. Będziemy jeździć na rowerze 
w słońcu i pewnie zjemy lody w naszej ulubionej kawiarni i będziemy śmiać się 
i rozmawiać i tak będzie i już. 
Zanim jednak moja rodzina obudzi się, patrzę na mój kredens, nowy - pomalowany białą farbą, własnoręcznie kilka tygodni temu. 
Taki chciałam - taki mam - biała farba 
i drewno. Słoje prześwitują, widać rysunek drewna, ale jest jasno i lekko. 


Ładnie jest. 
W łazience wisi nowa - stara tara, marzyłam o takiej. Nie za duża nie za mała, w sam raz do mojej łazienki. 


Marzyłam i jest! 


Te serwetki koronkowe, ręcznie robione na szydełku z cienkiej nici - śliczniunie, kwiatuszkowe wzorki uśmiechają się do mnie. Ktoś w nie włożył dużo pracy i serce. Dostałam je od mamy, bo ona wie, że ja takie lubię, to kupiła. 


I dobrze, bo bardzo je lubię i mam od mamy :) Tak sobie siedzę w tym słonku i myślę, że mi dobrze. 
Małe rzeczy dają mi radość, szczegóły, drobiazgi czasem ważniejsze są od wielkich 
i więcej dają radości. Tylko trzeba je umieć dostrzegać, czego Wam życzę.
A dla mam koronki i róże mam :)
I serducho, niech Wam będzie dziś bardzo dobrze, miłego dnia!







19 maj 2013

Wracam :)

Zrobiłam sobie małą przerwę, taki chwilowy, niezamierzony brak prądu. 
Nie żeby coś nie w porządku było, po prostu chyba takiej przerwy potrzebowałam, albo tak się złożyło. Nie zaglądałam tu, nie zaglądałam do Was, nawet komputer rzadko włączałam.

Początkiem nowego był dziwny pech, który dopadł mnie dobry miesiąc temu. Pech polegał na awarii komputerów moim domu obecnych w liczbie czy - trzy znaczy, po naszemu. 
Nie żeby kulturalnie się psuły po kolei, tylko stadnie i w jednej chwili. 
Stacjonarny poszedł na pierwszy ogień - płyta główna wysiadła, nowy netek - (uroczy prezent na czterdziestkę) zaczął wydziwiać w drugiej kolejności, a na końcu laptop dziecięcia naszego ześwirował i dysk trza było wymieniać...ufff. 
Szczęście, że małżonek mój zna się na sprawie, bo byłoby z nami krucho. Te jednak zdarzenia zapoczątkowały brak komputera w moim życiu.
Na własnej skórze doświadczyłam, że można żyć bez tych dobrodziejstw.
A potem to jakiś kołowrót się zrobił. 
Natka była w szpitalu, pies był chory, wyleczyliśmy psa, pomalowaliśmy kredens w kuchni, wywieźliśmy psa do babci, pojechaliśmy w moje strony rodzinne, wróciliśmy, odebraliśmy psa i jakoś tak się toczyło wszystko ekspresowo, że dziś odetchnęłam głęboko i wreszcie mam chwilę dla siebie. Chwila ta będzie krótka w świetle tego, że mieszkamy jak wiadomo na poddaszu, a za chwilę zaczyna się wielki remont i przebudowa dachu nad naszym sufitem. 
Przewiduję różne niedogodności, w zamian będę miała sąsiadów obok. Sąsiedzi przyszli robią miłe wrażenie, ale żeby mogli stać się sąsiadami muszą najpierw zrobić sobie mieszkanie na strychu obok nas. 
Co tam, damy radę, ludzi lubimy, remontów nie lubimy ale zagryziemy zęby i wytrzymamy jakoś ten czas.
Tymczasem wszystkich, którzy niepokoili się moją nieobecnością witam ponownie i zaczynam nadrabiać zaległości na Waszych blogach.
 Kwiaty na dobry humor i początek nowego :)