30 cze 2013

Nie lubię pożegnań...

Nie lubię i już, a pożegnań Natki to wprost nie cierpię. 
Odkąd skończyła siedem lat w każde wakacje wyjeżdża gdzieś sama, a potem jeszcze z nami. Kolonie i obozy z jednej strony wprawiają mnie w wakacyjny nastrój, a z drugiej przyprawiają o stany lękowe i stres.

W tym roku nasza córka kategorycznie odmówiła obozu. Postanowiła, że ona jedzie do Joli, bo ona się z Jolą umówiła i ona kocha tam jeździć i nie ma mowy o żadnym wypoczynku zorganizowanym, koniec kropka.
Jola to nadzwyczaj ciepła, pełna pozytywnej energii i bardzo kochana osoba, która mieszka na wysokiej górze w Beskidach w domu z bajki.

Las, góry, łąki, widoki zapierające dech i ... kozy. 
Pamiętacie mój wpis o miejscu, gdzie kwitną dzikie gladiole? 
To właśnie TAM
Tam pojechało moje dziecko dziś rano. 
Do cudownych ludzi, zwierząt i pięknych krajobrazów. 
Będzie zrywać jagody, paść kozy, chodzić boso po trawie, piec jagodzianki, spędzać wieczory na werandzie i oglądać świetliki. 
I dobrze, tylko czemu tak mi jakoś smutno? Cóż, odcinanie pępowiny nie jest łatwe, ale konieczne :)





Przy odrobinie szczęścia Wy też możecie poznać magiczne Jolinkowo. 
Pozdrawiam ciepło i życzę miłej niedzieli :)

23 cze 2013

Kolorowo mi...

Mojego zakręcenia ciąg dalszy. 
Każdą wolną chwilę spędzam szlifując technikę. Mam z tego wielką radość. 
Szyję te sznureczki, koraliki dobieram, myślę, myślę...
To taki czas dla mnie, bardzo potrzebny. 
I wychodzą takie rzeczy. 
Kolorowy świat, barwne plamy, błyszczące drobinki, pełne uśmiechu i energii. 

Takie lubię, bez symetrii, wymyślone na poczekaniu, bez specjalnego planu.   






Miłego, kolorowego tygodnia! 

14 cze 2013

O tym, co mnie wzięło

Mam tak, że co jakiś czas jakiś pomysł wpada mi do głowy, kiełkuje, myślę, myślę myślę.... i robię. 
Robię, bo chcę spróbować jak to jest, bo chcę mieć coś, co zrobię sama, bo mam pomysł, albo szukam czegoś szczególnego i tego nie ma. Trzeba więc to zrobić. 
Ktoś powie, jaki ma cel nauka robienia na szydełku żeby mieć serwetkę, albo nie trzeba zgłębiać techniki szycia żeby mieć spódnicę. Ja muszę, chcę, ciągnie mnie coś i pcha i nie odpuszcza póki nie spróbuję.
Tak było tym razem z sutaszem.
Kiedyś już robiłam podchody, ale jakoś nie wyszło. Uznałam, że to nie do zrobienia. 
Jak tu jednak sobie radzić, kiedy cały czas chcesz to zrobić. Mimochodem zaglądasz na kursy i tutoriale, czytasz książki i przetrząsasz strony internetowe. 
Będąc w tym stanie już wiem, że prędzej czy później zrobię coś, nie oprę się.
Lato sprzyja kolorom, kształtom i światłu. Można wreszcie wskoczyć w letnie sukienki 
i nosić biżuterię bardziej kolorową, zwariowaną, odważną. Można bawić się kolorem. Wyznaję zasadę: do kolorowego ubrania - stonowane dodatki, do spokojnego ubrania dodatki kolorowe, energetyczne, widoczne.
I tak właśnie wyglądała moja motywacja do zajęcia się sutaszem. Mocne dodatki, przyciągające wzrok drobiazgi, które są zupełnie niepowtarzalne.
Może jeszcze mało precyzyjny, może trochę nieśmiały, ale jest. 









Kolczyki
Zrobiłam je sama, własnoręcznie i noszę własnousznie można powiedzieć. 
Będę doskonalić warsztat, bo widzę niedoskonałości. Jak na pierwsze próby, to chyba jednak źle nie jest. 
Mam radość wielką i jestem bardzo szczęśliwa. 
Czyż nie o to właśnie chodzi w rękodziele? 
O tę radość i satysfakcję?

7 cze 2013

Nic to...

Pogoda ostatnio nie nastraja zbyt optymistycznie, przynajmniej u nas. 
Zaczynam się zastanawiać kiedy wreszcie ubiorę nowe sandały, co to je sobie sprawiłam drogą zakupu. 
Jak nic na przyszły rok się przydadzą :) 
Nic to... stwierdzam i prezentuje moje nowe naszyjniki. 
Popełniłam je z tęsknoty za słońcem i kolorem. 
Ciepłe, filcowe na wiosnę doskonałe ;)






Wczoraj wpadł mi do głowy pomysł. 
Pomysł z serii "nie możesz myśleć o niczym innym". 
Szaleństwo normalnie. 
Na niczym nie mogę się skupić. 
W oczach mam tylko ten jeden pomysł.
Powiedziałam Jarkowi co mam w głowie - on na to " tak, tak kochanie oczywiście, tak..."
 i wyszedł do pracy. 
Zostałam z moim pomysłem.
Siedzę i myślę - widzę go, kolory, kształty, nawet czuję jego fakturę. 
Chcę już to zrobić, ale materiałów brak, dziecko chore leży, a ja do pracy biegnę za chwilę...
Ale jak się jutro wezmę, jak zrobię to, o czym myślę, jak dam upust tym moim myślom natrętnym...

O żeszszsz!!!

To chyba jakaś choroba psychiczna ;)
Mocno Was pozdrawiam, z chorobą czy bez, 
i życzę SŁOŃCA.