25 wrz 2013

Nasz robal

Natala i ja. Siedzimy w długim ciemnym korytarzu. Jeszcze trochę śpiące, a trochę zamroczone adrenaliną. Czekamy na zastrzyk Dexavenu. Może pomoże.
- Mamo, dlaczego ja muszę mieć tą alergię? Dziś sprawdzian z chemii i miałam przygotować prezentację.
- Córko to geny niestety, alergia była tobie pisana, próbuje się uśmiechać. A niech to! Nie poszłam do pracy. Znów będę musiała odrobić, plany pokrzyżowane. Ciekawe czy zastrzyk pomoże, oby.
- Nie mogłam mieć czegoś innego, jakiejś innej choroby tylko to cholerstwo. Jak ja mam żyć? Patrz jak wyglądam!
Tak, myślę - wygląd na pierwszym miejscu oczywiście, to taki wiek :) Żeby tylko nie zaczęła puchnąć.
- Córeczko nie wyglądasz źle, to tylko takie małe plamki, taka salamandra plamista jesteś moja :)
- Nic nie mów mamo proszę Cię, jakakolwiek inna choroba tylko nie to cholerstwo...

Nagle do poczekalni wjechał wózek. Na wózku kilkunastoletni chłopak, poskręcany. Porażenie spastyczne czterokończynowe, na moje oko terapeuty mowy. 
Nie mówi, wydaje dźwięki, krzyczy pojedyncze głoski. Mama dość skrępowana spokojnie tłumaczy "nie krzycz, nie będzie bolało, no już masz, masz..." dostał szeleszczący worek, chyba to go uspokaja. 
Weszłyśmy do gabinetu, pielęgniarka zrobiła iniekcję. 
Natala dzielnie zniosła zabieg. Wyszłyśmy na korytarz. Usiadłyśmy żeby się pozbierać.

- Mamo wiesz, dobrze, że to tylko alergia. Każdy chyba ma swoją "alergię", no nie? 
Coś, z czym musi sobie poradzić i nauczyć żyć.
- Tak Natalko każdy ma coś, z czym musi żyć.

Wieczorem trafiłyśmy na izbę przyjęć. Pięć dni w szpitalu. Czasem tak jest, trzeba sobie radzić ze swoimi słabościami, chorobami. 

Ciocia Niunia zawsze mówiła: 
"Każdy ma swojego robala, co go gryzie". 
Może to dobrze, że nasz robal przynajmniej zaleczyć się daje.

W weekend odreagowaliśmy stresy w górach. Góry, mgła i my. Było cudownie. Jesienny dzień spędzony na szlaku. 
To lubię. 
Umysł zresetowany, dosłownie. 
Myślałam tylko gdzie postawić kolejny krok i "jak tu ładnie". Bardzo dobry pomysł, taka jesienna melancholia w górach. 
Już dobrze, córka zdrowa, nerwy uspokojone, można żyć dalej...







Do następnego! 





2 wrz 2013

Koniec wakacji, koniec przyjemnego nicnierobienia. 
Nowe obowiązki, nowe wyzwania przed nami. Nastawiam się pozytywnie,
 powtarzam "będzie dobrze". 
Podział obowiązków w rodzinie został przeprowadzony. 
Będzie dobrze. 
Przed nami jeszcze kolory jesieni, wysyp grzybów w lasach i babie lato i jesienne smakołyki. 
Mamy nadzieję na ciepłą i pogodną jesień. 
Na razie jeszcze w pamięci wakacyjne krajobrazy i morskie klimaty. 

Zrobiłam bransoletę "dla dziewczyny marynarza" - w stylu marine. Czerwień, granat i szary, klasyczne połączenie.
W jesienne dni przypomni mi morską bryzę 
i pełne słońca ranki na plaży.




Życzę Wam miłego i pięknego tygodnia :)
Do następnego.